czwartek, 5 marca 2015

Adéu, 3 semestre!

Jest mi wstyd, tak bardzo wstyd. Miałam pisać częściej, a wyszło jak zawsze. Se,str 3. minął a to żadnego posta. Może gdyby ktoś to czytał, to miałabym jakąś większą motywację. No właśnie, czy ktoś to w ogóle czyta? :)

No ale do rzeczy. 3. semestr to był taki ściśle politechniczny semestr. W końcu skończyła się zabawa - fizyka, mechanika, wytrzymałość materiałów, języki programowania... Ucieszyłam się, że w końcu się czegoś konkretnego nauczę, ale i obawiałam - czy ja bo bio-chem-fizie dam sobie radę. Jak się okazało, nie było najgorzej, a nawet skończyło się najwyższą jak do tej pory średnią na koniec semestru :) Jednak nie będę Was oszukiwać, że było tak słodko, że wszyscy zdali w pierwszym terminie i żyli długo i szczęśliwie. Jednak jeśli ktoś się przykładał od początku semestru, to nie miał żadnych problemów z zaliczeniem tego semestru w pierwszym terminie i spędzaniu czasu na 3-tygodniowych feriach. :)

A teraz moje krótkie przemyślenia na temat przedmiotów z 3. semestru:

MECHANIKA - czyli dobrze znabe z liceum bloczki, równie pochyłe i tym podobne rzeczy. No i oczywiście kinematyka, czyli ruch złożony i ta nieszczęsna siła Coriolisa. ;) Na zajęciach można było podłapać plusy za aktywność, a wiadomo jak bardzo aktywni są studenci, choć naprawdę nie wiem czemu, bo tablica nie gryzie. Mogę Was zapewnić ;) Ogólnie zajęcia oceniam bardzo pozytywnie. Jeśli ktoś lubił fizykę w liceum, to i tutaj nie powinien mieć problemów z zaliczeniem.

WYTRZYMAŁOŚĆ MATERIAŁÓW - czyli inaczej mówiąc mechanika ciała odkształcalnego. Z tym już było więcej zabawy, przynajmniej na laboratoriach, na których coś się działo. Chociaż coś, to może za dużo powiedziane, no bo naszym zadaniem było wyliczanie wytrzymałości na rozciąganie, zginanie itd. na podstawie danych, odczytywanych z różnych czujników przymocowanych do tych belek.

ELEKTRONICZNA APARATURA MEDYCZNA - w końcu coś związanego z naszym kierunkiem. Jednak nie będę oszukiwać, że były to moje ulubione zajęcia. Wykłady polegały na przepisywaniu slajdów z ogromem informacji, których nikt nie nadążał spisywać. Na laborkach natomiast mogliśmy się zmierzyć z 'prawdziwą' aparaturą, przede wszystkim EKG, któremu poświęciliśmy kilka zajęć. Najciekawsze były zajęcia z elektrochirurgii, bo każdy mógł na chwilę zamienić się w doktora i przeprowadzić operację na pomarańczy, kiwi, bananie czy czym sobie dusza zapragnie.

FIZYKA - czyli jak opanować cały materiał liceum w jeden semestr. Przedmiot bardzo przydatny, bo na fizyce przecież opierają się wszystkie nauki techniczne. Część wykładów była oczywiście powtórzeniem z innych zajęć, chociażby mechaniki. Najbardziej jednak urzekło mnie to, że w wolnej chwili Pan Profesor wprowadzał nam elementy fizyki sportu i tłumaczył chociażby słynny strzał Carlosa. :)) W zaliczeniu pomogło przeczytanie wszystkich notatek oraz Hallidaya i Resnicka, choć prawda jest taka, że na część pytań dało się odpowiedzieć, bazując na wcześniejszej wiedzy z liceum.

JĘZYKI PROGRAMOWANIA - czyli zabawa z Visual Basicem. Jak wszyscy wiedzą VB jest tak potrzebny w życiu jak... jak sama nie wiem co ;) Wykładowca starał się jak mógł i próbował nam wprawdzie dawać jakieś ambitniejsze zadania, ale i tak na zaliczeniu wystarczyło skonstruować kalkulator, który dodawał macierze. Cóż w przyszłości czeka nas samodzielna nauka C/C++, bo to chyba nas nie ominie.

GRAFIKA KOMPUTEROWA  - czyli bawimy się Photoshopem. Bawimy, to odpowiednie słowo. Nie ma co się tu długo rozpisywać. Po prostu bawiliśmy się w przerabianie różnych zdjęć, by na koniec oddać dowolny projekt.

JĘZYK ANGIELSKI - no i na koniec mój 'ulubiony' przedmiot. Nauka bardzo przydatnych w życiu słówek biznesowych, które oczywiście mają nam się przydać w przyszłej praktyce zawodowej . Może gdyby te zajęcia były chociaż prowadzone w ciekawszy sposób...

To chyba na tyle. Zaczął się 4. semestr. Niedługo powinien pojawić się więc nowy post. Powinien, a jak wyjdzie, to zobaczymy ;)

środa, 9 lipca 2014

To już jest koniec!

Koniec sesji. Koniec I semestru. Koniec Sochi. Wszystko zleciało tak szybko, że nie miałam nawet czasu, by podzielić się z Wami moimi doświadczeniami. Ale od czego jest czas posesyjny ;)

Taaak. Czas posesyjny, chyba ten po drugim semestrze... Jest mi okropnie smutno i wstyd, że tak zaniedbałam tego bloga. Wrzucam więc to, co miałam wrzucić już dawno temu, czyi podsumowanie pierwszego semestru.  Za jakiś czas wrzucę podsumkę drugiego i całego roku. Zrobię to jak najszybciej. Obiecuję!

No więc od początku. Sesja przebiegła pomyślnie. Wszytko zdane w pierwszym terminie, średnia też nie najgorsza. A mówili, że będzie tak trudno. O dziwo najgorsze oceny miałam z tych przedmiotów, które wydawały się, że będą najlżejsze, a te typowo techniczne zaliczyłam na 5. No ale takie są uroki studiów.

Najtrudniejszy egzamin? Hmm... Nie wiem. Znienawidzona przez wszystkich elektrotechnika poszła mi dobrze, tym bardziej, że mieliśmy podane zagadnienia, więc nie miałam problemów z nauką. Może mechanizmy? Niby były podane zagadnienia, ale egzamin ustny powodował dodatkowy stres. Ale w końcu i go zaliczyłam za pierwszym razem. 3,5 niezbyt mnie satysfakcjonuje, zwłaszcza, że nie wylosowałam najtragiczniejszych pytań i znałam odpowiedzi. Ale cóż, jak to mówią ważne że zdane. Zaskoczyło mnie zaliczenie ze śmieci. Niby taki 'lekki' przedmiot, a tu część pytań jakby z kosmosu, no może trochę przesadziłam, ale do najłatwiejszych nie należały. Poza tym było dużo pytań, mało czasu i 'czarny czwartek' z zaliczeniem ze śmieci, matmy i informatyki. Oceny wśród grupy nie były najlepsze, najlepsza to chyba 4. I nie opłacało się wstawać na wykłady o 8, bo obecności (lista puszczana co wykład) nic nie dały :((.

~*~

Za mną także pierwszy semestr. Zleciał tak szybko, jak nie wiem co. Trochę szkoda, bo nawet polubiłam elektrotechnikę, a teraz trzeba będzie zaprzyjaźnić się z elektroniką. Nie będzie też zajęć informatycznych, projektowych, co bardzo lubiłam. Teraz natomiast czeka mnie masa laborek - inż. materiałowa, biochemia, metrologia itp., czyli masa sprawozdań co tydzień. Nie wiem co to będzie. Wszyscy straszą, ale zobaczymy...

~*~



środa, 25 grudnia 2013

Przedświąteczne kolokwia

Święta... W końcu mam chwilę czasu, by złapać oddech i napisać coś więcej o ostatnich wydarzeniach. Na początku jednak chciałabym wszystkim życzyć Spokojnych Świąt, spędzonych w gronie rodzinnym, spełnienia wszystkich marzeń, a studentom dobrze zdanej sesji. :)

Jak już wspomniałam, w końcu mam chwilę wolnego, bo w ostatnich tygodniach miałam niemałe urwanie głowy związane z kolokwiami. A było ich 3 - jedno z matematyki, a dwa z chemii. Pewnie powiecie, że to nie jest dużo, zwłaszcza, że były one rozłożone w czasie, ale dla mnie stres był niemały, gdyż to były moje pierwsze kolokwia na studiach.

Zacznijmy od matematyki. Kolokwium z granic, pochodnych i ekstremów nie sprawiło mi większych problemów. Zadania były typowe, a przykłady nie należały do tych z górnej półki poziomów trudności. O tym, że nie były one trudne świadczy dodatkowo mój dobry wynik: 15/15. Ocen na razie nie ma, ale przynajmniej nie straciłam punktów i mogę w spokoju przygotowywać się do kolejnego kolokwium, tym razem z całek.

Jako drugie było kolokwium z chemii. Z wykładów. Miało być lekko, łatwo i przyjemnie - był test, składający się z 10 pytań, które nie ukrywając, niezbyt miło mnie zaskoczyły. Pomimo tygodnia spędzonego nad notatkami, z odpowiedzią na kilka pytań miałam nie lada problem. Co z tego wyniknie? Nie wiem. Wyników jeszcze nie znamy. Ale nie będzie tak dobrze jak z matematyką.

W ostatnim tygodniu przed świętami mieliśmy kolejne kolokwium z chemii - tym razem z ćwiczeń. Kilka zadań obliczeniowych, takich do rozwiązania. Wyników jednak także nie znamy, ale czuję, że poszło mi lepiej niż z wykładów.

A w tak zwanym międzyczasie, tydzień przed pierwszym kolokwium z chemii, mieliśmy wizytę Japończyków na wykładzie, którzy łamaną angielszczyzną próbowali nam przedstawić miejsce swojego pochodzenia, a poza tym częstowali nas zieloną herbatą, cukierkowymi grzybkami i próbowali zapisać nasze imiona swoim alfabetem :)

A ja jeszcze raz życzę Wam Wesołych Świąt!


No i oczywiście świąteczna nutka: 


czwartek, 19 grudnia 2013

Sympozjum Naukowo - Szkoleniowe Bio-Tech 2013, czyli jesteśmy w telewizji :)

Już teraz wiem, dlaczego na innych blogach notki pojawiają się tak rzadko. Miałam Wam opisać sympozjum, które miało miejsce prawie miesiąc temu. Miałam. I nawet zaczęłam. Ale wtedy zaczęły się też kolokwia i inne tego typu sprawy, które mi w tym przeszkodziły. Dlatego, żeby nie przeciągać, wrzucam to, co już powstało, a resztę może kiedyś dokładniej opiszę.

***
W zeszłą środę nasz kierunek miał okazję wzięcia udziału w specjalnym Sympozjum zorganizowanym dla studentów wszystkich roczników Inżynierii Biomedycznej. W związku z tym od godziny 9 do 13 zostały zorganizowane godziny rektorskie, a to oznacza, że przepadły nam laborki z elektrotechniki.

A tak wyglądał program Sympozjum:


Na początku został omówiony temat: Kierunki rozwoju robotyki medycznej. Mi osobiście bardzo ten temat przypadł do gustu. Robotyka to przyszłość medycyny, dlatego nie można przejść obok tego tematu obojętnie. Roboty będą nam towarzyszyć na salach operacyjnych, zastępować lekarza, ale także pomagać osobom niepełnosprawnym. 
Dodatkowym plusem jest to, że takie projekty będą realizowane w naszym mieście, co oznacza, że i w Polsce można dokonać czegoś wielkiego, a nie wyjeżdżać za granicę w celu zrealizowania swoich naukowych marzeń.
Tutaj macie linki do projektów, które będą wkrótce realizowane: http://www.mobot-project.eu/ http://www.remedi-project.eu/
A tutaj filmiki z tym, co już udało się dokonać:




Kolejna prezentacja dotyczyła embolizacji. Co jak co, ale pierwszy raz usłyszałam to słowo. Nie jest chyba jednak ze mną aż tak źle, bo nawet autokorekta go nie zna i podkreśla mi ten wyraz na czerwono. Dla niedouczonych, (tak jak ja ;)) cytuję definicję: "Embolizacja, czyli zamierzone zamknięcie światła naczynia tętniczego lub żylnego w celu leczniczym." W gruncie prezentacja dotyczyła różnych metod zamykania naczyń krwionośnych - od zaklejania ich drobnymi 'kuleczkami' do wprowadzania sprężynek. Ogólnie ma to doprowadzić do zamknięcia dopływu krwi np. do mięśniaka.
Na zakończenie Pan prowadzący powiedział coś w tym stylu, że w medycynie nie potrzebują skomplikowanych maszyn, które My wymyślamy, lecz drobne metody są najskuteczniejsze. Czyli totalne zaprzeczenie poprzednika. ;)
Ludzie po biolchemach byli zachwyceni tą prezentacją i uważali ją za najciekawszą. Ja choć też reprezentantka biolchemu uważałam pierwszy temat za ciekawszy. Dziwne, bo do tej pory wydawało mi się, że ciekawi mnie medycyna, a nie robotyka... Czyżby jakieś zmiany?

Następną prezentację wygłosił młody absolwent PW. Temat dotyczył jego pracy nad urządzeniem mającym doprowadzić do interakcji mózgu z komputerem. Dużo techniki, Dużo informatyki. Dla nas - ludzi zaczynających swoją przygodę z nauką wyższą, to nie do pomyślenia, żeby coś takiego wymyślić. A jednak.

Potem była przerwa, po której odbyły się kolejne trzy równie ciekawe wykłady, ale jak już wspomniałam - z braku czasu - na razie musi Wam wystarczyć tyle.

Następna notka będzie o moich pierwszych kolokwiach, a że już wkrótce przerwa świąteczna, możecie się jej spodziewać szybciej! :)



czwartek, 21 listopada 2013

Benvingut a Dissecció!

W zeszły piątek odbyliśmy długo wyczekiwaną wizytę na Uniwersytecie Medycznym. Jako, że zajęcia rozpoczynały się o 8, a autobus miałam o 7, oznaczało to, że pobudkę miałam w tym dniu przed 6. Nie zraziłam się tym, bo w końcu czekała nas wizyta w PROSEKTORIUM, czyli coś, co było jednym z moich marzeń (może to głupio brzmi, ale zawsze byłam ciekawa jak to wszystko tak naprawdę wygląda i w końcu miałam okazję się dowiedzieć).
Z niewielkimi problemami w końcu trafiłam na uczelnię, gdzie czekała już grupka osób z mojego kierunku. Kilka minut przed ósmą wszyscy ubrani w zielone fartuchy dumnie pomaszerowaliśmy pod wyznaczone drzwi. 
Zwiedzanie rozpoczęliśmy od wizyty w "muzeum", czyli korytarzu na którym ustawione były gabloty z różnymi preparatami. Potem przyszedł czas wejścia do tej specjalnej sali. Cóż, krótko mówiąc spodziewałam się czegoś innego - nikt nie zemdlał, zapach formaliny mi nie przeszkadzał, preparaty wyglądały zupełnie inaczej niż myślałam... Krótko mówiąc to nie jest tak jak w filmach, czy innych opowieściach.
Ale cóż wszystko co dobre, szybko się kończy - i wizyta i luzy na politechnice. Mamy już zapowiedziane pierwsze kolokwia - z matmy i dwa z chemii, a kto wie, czy to nie koniec. Trzeba będzie się przysiąść i ogarnąć w końcu wzory na pochodne z arcusami i liczby kwantowe, ale to chyba dopiero za tydzień ;))

PS. A Wy jak wspominacie swoje wycieczki studenckie?

PS.2 Od dzisiaj będę Was katować moją muzyką, czyli tym, co ostatnio siedzi w mojej głowie i nie może wyjść.
W tym tygodniu tą osobą jest Pan Zaucha ze swoim "Wymyśliłem Ciebie".


czwartek, 7 listopada 2013

Octubre

Miałam pisać regularnie. Miałam... Pierwsze tygodnie mijały z tygodnia na tydzień coraz szybciej. Za mną pierwsze wejściówki, oceny, zadania, które wypadały raz lepiej raz gorzej, ale cudów się nie spodziewałam. Ogólnie studiowanie IB mi się podoba. W końcu czuję, że uczę się tego, co chcę - matematyki, anatomii, projektowania. Żadnych historii i tego typu przedmiotów. Co będzie dalej? Nie wiem. Na razie jest dobrze, a żeby nadrobić zaległości spróbuję opisać, co działo się przez pierwszy na poszczególnych przedmiotach :)

Podstawy Informatyki
Jak sama nazwa mówi są to podstawy, w tym przypadku Excela. Proste obliczenia, wykresy, tabelki, raczej na poziomie liceum niż studiów. Jeśli ktoś miał w przeszłości styczność z tym programem, to nie powinien mieć problemu z zaliczeniem tego przedmiotu. Przynajmniej na początku tak się wydaje. Jak będzie dalej, będę pisała w kolejnych postach. W ogóle to z informatyki dostałam swoją pierwszą ocenę na studiach - 5, więc na te zajęcia chodzę z chęcią, zwłaszcza, że są to moje pierwsze zajęcia w tygodniu i mój mózg nie jest zmęczony niezbyt przyjemną elektrotechniką, ale o niej później.

Chemia fizyczna
Z chemią fizyczną jest już gorzej, chociaż jak do tej pory nie było żadnych zaliczeń, więc nie wiem, czy mogę tak mówić. Ale do rzeczy. Chemia fizyczna tak naprawdę jest to fizyka, tylko pod zmienioną nazwą ;). Na wykładach uczymy się tego, co było w liceum na lekcjach fizyki. Żadnych wzorów chemicznych, równań reakcji itp. rzeczy. Jedyne wzory, które mamy to te na obliczanie energii kwantu czy długości fali... Trochę mieliśmy też informacji o atomie, ale od strony fizycznej. Na ćwiczeniach jest już więcej chemii w chemii :), a to za sprawą referatów, które każdy student ma przygotować na tematy bardziej chemiczne, choć też nie czysto chemiczne, tylko np. o kosmetykach,  lekach i związkach wchodzących w ich skład.

Podstawy projektowania inżynierskiego
Przez pierwsze zajęcia poznawaliśmy teorię dotyczącą podstaw projektowania.. Zajęcia polegały na przepisywaniu z tablicy zdań, gdzie w co drugim pojawiało się wyrażenie 'proces projektu projektowania'. To samo na wykładach, jak my to nazywamy: 'przepisywanie książki'. W zasadzie nie wiem, o czym pisaliśmy w obu przypadkach i czym to się różniło, bo to wcale nie przydało się nam do wykonywania rysunków, co robiliśmy na ostatnich zajęciach ćwiczeniowych. Na nich też poznaliśmy ogólne zasady wykonywania tego typu rysunku, jakie robić odstępy, grubość linii itp. Jutro oddaję swój projekt i pewnie czeka mnie pierwsza ocena (zaliczenie?) z projektowania.

Podstawy elektrotechniki
Podstawy elektrotechniki to podstawy, w których podstaw brak. Ale zacznijmy od początku. Ogólnie zajęcia wydają się ciekawe - podłączanie kabelków; sprawdzanie, czy zapali się żarówka... W końcu jakieś urozmaicenie od ciągłego siedzenia w ławkach. Ale gdyby to tylko na tym polegało... Przed każdymi zajęciami jest wejściówka, na której mamy rozwiązać zadanie matematycznie, na podstawie własnego przygotowania w domu ze skryptu, w którym znajduje się sama teoria. A od nas wymagana jest umiejętność rozwiązywania zadań, o których ani słowa w skrypcie. Teoretycznie powinniśmy uczyć się o tym na ćwiczeniach, których nie mamy. Mamy za to wykłady. Mamy... dobre słowo. Na pięć zajęć mieliśmy dwa, a przepraszam trzy z inauguracyjnymi i jedne z inną osobą w ramach zastępstwa. Czyli tak naprawdę mieliśmy jeden właściwy wykład, z którego niewiele przydało nam się na ćwiczeniach, więc musimy uczyć się na nie sami...

Ochrona Własności Intelektualnej
Miałam taką piękną notatkę dla was o OWI, ale niestety się usunęła :(
A więc w skrócie - OWI to wynalazki, patenty itp. Czysta teoria, bo jak nikt chyba nie pali się do wynajdywania czegoś, ale kto tam wie, co nas czeka w przyszłości?

Ekologiczna Gospodarka Odpadami Medycznymi
Czyli nasz ulubiony wykład. Taka piękna, inteligencka nazwa, a tak naprawę jest to nauka o śmieciach. W życiu nie pomyślałabym, że tyle można się o tym uczyć, ale jak widać można. Czy wiedzieliście, że śmieci dzieli się na grupy i to na kilkanaście? Jeżeli chcecie poznać więcej informacji na ten temat, to zapraszam na Śmieci. Gdyby nie fakt, że na każdym wykładzie jest lista, to nie wiem, czy przychodziłoby wiele osób na wykład, który rozpoczyna się o 8 rano :).

Matematyka
Jeden z przyjemniejszych przedmiotów, przynajmniej dla mnie, bo dla ludzi po biolchemach, to niekoniecznie. Granice, pochodne... coś, co zawsze chciałam poznać i w końcu mam okazję. Tak naprawdę nie wydają się być trudne, trzeba tylko trochę przysiąść, a da się zrozumieć. Potem pewnie będzie gorzej, bo dojdą całki, ale to będę martwić się za miesiąc :).

Technologia Informacyjna
Jeżeli ktoś radzi sobie na Podstawach Informatyki, to tym bardziej poradzi sobie na Technologii. Tutaj robiliśmy bardzo proste ćwiczenia w Wordzie. Zmiana czcionki, wstawianie obrazka, i inne łatwe rzeczy jak w podstawówce czy gimnazjum :)). Teraz przeszliśmy do Excela. Jest ciut trudniej, ale tylko ciut, bo do każdego ćwiczenia są tak dokładne instrukcje, że nie trzeba się zbyt wiele wysilać, by coś zrobić. Z zaliczeniem nie powinno więc być większego problemu.

Podstawy anatomii
Czyli coś, czym pewnie większość osób kierowała się wybierając ten kierunek. Wbrew oczekiwaniom zajęcia nie są prowadzone na Uniwersytecie Medycznym i jak na razie nie zapowiada się, by coś się zmieniło w tej kwestii. Ćwiczeń nie ma. Są tylko wykłady, a te zaczęliśmy od jakże przez wszystkich lubianego układu nerwowego. Dużo informacji, o wiele za dużo jak dla mnie. Już teraz wiem, co czują studenci medycyny, a właściwie nie wiem, bo oni mają jeszcze więcej anatomii. Ja tymczasem czekam na inny układ i na możliwość polubienia tych zajęć :).

Mechanizm Zachowania i Sterowania Organizmem Ludzkim
Jak do tej pory mieliśmy tylko jedne zajęcia. Nie mogę więc zbyt wiele o nich powiedzieć. W sumie to mieliśmy na nich coś o pamięci, ale więcej powiem w następnym poście.

I tym sposobem dobrnęliśmy do końca miesiąca. Jeżeli macie jakieś pytania, piszcie śmiało w komentarzach. Postaram się na wszystkie odpowiedzieć.
A na razie, Adéu!


środa, 9 października 2013

Pierwszy tydzień zleciał w mgnieniu oka, nawet nie miałam czasu podzielić się z Wami moimi pierwszymi wrażeniami, ale w końcu jestem i postaram się to wszystko nadrobić.

1 października
Nasza wspaniała uczelnia zarządziła, że w tym roku rozpoczęcie odbędzie się w środę, a we wtorek będą nowmalne zajęcia. Trochę dziwnie, ale trzeba było to zaakceptować.
Moimi pierwszymi zajęciami były podstawy informatyki na 8. piętrze. Ja jak zwykle dobrze zorientowana poszłam tam schodami, choć uczelnia jest zaopatrzona w kilka wind :). No ale ok, jakoś dotarłam pod wyznaczoną salę, gdzie stało już kilka osób. Wykładowca tradycyjnie przyszedł 15 po, co oznacza, że nie musiałam się tak śpieszyć. Na szczęście zajęcia skończyły się wcześniej niż planowano, więc miałam 2 godziny przerwy.
O 15 rozpoczął się mój pierwszy wykład z chemii fizycznej. Młoda pani doktor inżynier chciała nas przestraszyć wejściówką, ale na szczęście tylko przestraszyć, bo do niczego nie doszło i zajęcia skończyliśmy po niecałej godzinie bez ćwiczeń. Dzięki temu udało się naszej grupie dołączyć do drugiej, która w tym czasie miała podstawy projektowania inżynierskiego, na których dowiedziałam się, że muszę kupić 30 cm linijkę i dobry cyrkiel. Zajęcia tradycyjnie skończyły się przed czasem, a ja mogłam cieszyć się z pierwszego wolnego wieczoru.

2 października
Dzień drugi, to dzień, który upłynął pod znakiem inauguracji, a raczej immatrykulacji, bo tak to się  fachowo nazywa. W tym dniu mieliśmy godziny rektorskie, więc przepadły mi laborki z elektrotechniki i ćwiczenia z matmy.
O 10 na jednej z auli rozpoczęła się cała uroczystość wydziałowa. Początkowo tradycyjnie przemawiały różne ważne osoby i zostały wręczone wyróżnienia wykładowcom i studentów za ich osiągnięcia, a także indeksy trzem osobom z każdego kierunku. Ja na swój musiałam poczekać do godziny 12, kiedy to rozdawano je wszystkim studentom inżynierii biomedycznej oraz mechaniki i budowy maszyn. Wraz z indeksem otrzymałam legitymację i wtedy naprawdę poczułam, że jestem studentką.
Jednak wszystko co dobre szybko się kończy i o godzinie 16 rozpoczął się wykład z podstaw elektrotechniki, na którym dowiedziałam się m.in. co to jest prąd elektryczny czy napięcie.
Później czekał mnie kolejny wykład, tym razem z Ochrony Własności Intelektualnej. Od samego początku ciekawiło mnie, o czym będą te zajęcia. Jak się okazało chodzi tu przede wszystkim o różnego rodzaju patenty i inne sposoby zabezpieczania swoich wynalazków. Miły pan oczekiwał od nas, że już coś wynaleźliśmy, jak jego dawni studenci, którzy teraz robią międzynarodową karierę. Jeden z nich np. wymyślił nowoczesne amortyzatory do rowerów, a tylko dlatego, że sam interesował się kolarstwem.

3 października
Czwartek to dzień wykładów, przynajmniej na moim kierunku. Dzień rozpoczęłam najwcześniej jak dotychczas, bo o godzinie 8. Pierwsze zajęcia - Ekologiczna Gospodarka Odpadami Medycznymi. Nazwa niezbyt zachęcająca i chyba nie będą to moje ulubione zajęcia, choć z drugiej strony chyba lepsze to od elektrotechniki, ale nie wiem, przekonamy się.
Kolejny wykład to długo oczekiwana przeze mnie matematyka. Na dzień dobry - granice ciągu, o których większość osób nie miała zielonego pojęcia. Pani doktor od razu przeszła do tłumaczenia teorii i przykładów, które nie były takie trudne jak mogłoby się wydawać i mam nadzieję, że tak pozostanie.
Bezpośrednio po matematyce rozpoczęła się technologia informacyjna, która niewiele różni się od podstaw informatyki, chyba tylko wykładowcą, bo w programie zajęć mamy mieć excela itp.
Następnie miałam dwie godziny przerwy, po których rozpoczął się wykład z Podstaw Informatyki, na których poznaliśmy historię komputerów itp. rzeczy, których na szczęście nie będzie na egzaminie.

4 pażdziernika
Wolne, wolne, wolne!!! Na piątek zaplanowano inaugurację uczelnianą, a tym samym dni rektorskie. Przepadły mi więc zajęcia z anatomii, ale to nic, jeszcze zdążę się nacieszyć tymi zajęciami. A tymczasem cieszę się, że mogę wcześniej wrócić do mojego domku, do którego już się trochę stęskniłam. :)